Promienna, zdrowa, delikatnie opalona skóra. Wielu z nas taki właśnie wygląd kojarzy z wypoczętym. I słusznie. Czy trzeba po to lecieć od razu na Bali, smażyć się na plaży i ryzykować przebarwienia? Ani trochę! Chociaż Bali brzmi bardzo kusząco… Ale dziś efekt skóry muśniętej słońcem można osiągnąć bez promieniowania UV – za pomocą dobrych kosmetyków.
Dlaczego nie warto opalać się „na efekt”?
Opalona skóra może wyglądać ładnie, ale promieniowanie UVA i UVB, które ją „produkuje”, niestety nie działa na naszą korzyść. Przyspiesza starzenie, pogłębia zmarszczki, uszkadza włókna kolagenu i może prowadzić do powstawania przebarwień, a nawet zmian nowotworowych. Jeśli więc zależy nam na tym, by nasza cera wyglądała zdrowo i młodo przez wiele sezonów – wybierzmy świadome rozświetlanie i koloryzację. Od razu uspokajam – to naprawdę może wyglądać jak prawdziwa opalenizna. A w dodatku bez skutków ubocznych.
Twarz – jak uzyskać efekt skóry muśniętej słońcem?
Zacznijmy od twarzy. Skóra na niej jest zwykle bardziej wymagająca niż na ciele – szybciej reaguje na produkty, łatwiej się przesusza albo przetłuszcza, a efekty nadmiaru glow mogą wyglądać… jak tłusta strefa T. Dlatego tu liczy się precyzja. Oto kilka kroków, które pomogą nam uzyskać efekt skóry muśniętej słońcem bez narażania się na szkodliwość jego promieniowania.
Krok 1: Naturalna opalenizna z butelki
Tonik samoopalający Have Some Tan to kosmetyk stworzony z myślą o takich chwilach, gdy chcemy wyglądać jak po wakacjach, ale bez wystawiania się na długotrwałe działanie słońca. Wersja Light to Medium subtelnie przyciemnia jasną karnację, a Medium to Dark pozwala uzyskać bardziej intensywny efekt. Co ważne – tonik działa stopniowo, więc nic nie zaskoczy nas zbyt ciemnym kolorem po jednej aplikacji. Ponadto ma jednocześnie właściwości pielęgnacyjne, za które nasza skóra będzie nam wdzięczna.
Krok 2: Koloryt, który współpracuje
Na tak przygotowaną skórę świetnie możemy nałożyć krem z filtrem Team Sunscreen – krem, który wyrównuje koloryt, nawilża, a przy tym zawiera filtr SPF 30. Dzięki temu nie tylko zyskujemy naturalny zdrowej skóry, ale też chronimy ją przed promieniowaniem UV. Jeśli nie robimy makijażu, , możemy spokojnie dołożyć go w ciągu dnia, by poprawić koloryt skóry.
Krok 3: Glow, ale z głową
Skóra muśnięta słońcem ma także lekki połysk. Jak dodać go w sposób naturalny? Warto sięgnąć po krem rozświetlający. Glow Player daje właśnie taki efekt – lekki, naturalny. Możemy zastosować go punktowo albo na całą twarz.
Ciało – efekt skóry muśniętej słońcem w większym formacie
Na ciele łatwiej osiągnąć widoczny efekt – i to nie tylko dlatego, że powierzchnia jest większa. Skóra na nogach, ramionach czy dekolcie często lepiej przyjmuje kosmetyki koloryzujące, bo nie jest tak wymagająca jak ta na twarzy.
Samoopalacz, który nie zawodzi
Tak jak w przypadku twarzy, toniki Have Some Tan możemy stosować również na ciało – solo lub jako pierwszy etap przed nałożeniem balsamu z efektem glow. Lekka formuła, brak smug, naturalny efekt i możliwość budowania koloru to największe jego atuty. Po prostu nakładamy go na czystą, suchą skórę ręką lub wacikiem – i już!
Subtelny połysk czy mocniejszy kolor?
Czas na glow – ale taki, który działa dokładnie tak, jak chcemy. Tu warto sięgnąć po jeden z dwóch balsamów upiększających. Mastertouch, jak i Superstar mają podobne formuły i ten sam rodzaj drobinek, ale różnią się intensywnością efektu. Mastertouch to jaśniejsza, bardziej neutralna wersja, idealna do podkreślenia naturalnego blasku skóry. Sprawdzi się świetnie na dzień, do pracy czy wtedy, gdy chcemy dodać skórze tylko odrobinę świetlistego wykończenia.
Superstar to ten sam efekt, ale z mocniejszym kolorem. Jeśli zależy nam na bardziej widocznym efekcie skóry muśniętej słońcem, sięgnijmy po tę wersję. Oba balsamy możemy nakładać na dekolt, ramiona, nogi – wszędzie tam, gdzie chcemy przyciągać spojrzenia i czuć się po prostu świetnie we własnej skórze.
A co z utrzymaniem efektu?
Opalenizna bez słońca ma jeszcze jedną przewagę – możemy nią sterować. Jeśli chcemy ją odświeżyć, sięgamy po tonik. Jeśli chcemy ją pogłębić – dokładamy. Efekt glow możemy wzmacniać balsamem albo zmyć pod prysznicem. To my decydujemy, ile „słońca” chcemy mieć na sobie danego dnia, a skóra nie musi za to płacić podrażnieniem, przesuszeniem czy fotostarzeniem.