Cera naczyniowa to problem, który dotyczy wszystkich rodzajów skóry – suchej, tłustej i mieszanej.
Jest to najczęściej wynik predyspozycji genetycznej, przed którą ciężko się ustrzec. Jej posiadaczki w niektórych przypadkach, również zakodowanych w DNA, szczególnie narażone są na rozwój nieprzyjemnych schorzeń przewlekłych skóry, jak na przykład trądzik różowaty, któremu poświęciłam osobny artykuł. W większości przypadków jednak ogranicza się to na szczęście do dyskomfortu estetycznego w postaci teleangiektazji, czyli trwale rozszerzonych naczynek, potocznie zwanych pajączkami.
Najczęstszym błędem jest stwierdzenie, że naczynia te są popękane. Pęknięte dałoby podskórny wylew, czyli po prostu siniak.
Co prawda z genami nie da się dyskutować, szkoda – miałabym im co nieco do powiedzenia ;), jednak jeśli już dostaniemy w pakiecie tendencje do rozszerzania się naczyń, taką cerę należy traktować w szczególny sposób, aby jak najmniej męczyć kruche i nieodporne ścianki. Kluczową rolę jak zwykle odgrywa profilaktyka, czyli prawidłowa, codzienna pielęgnacja.
Do oczyszczania należy używać delikatnych środków, najlepiej naturalnych i/lub hypoalergicznych. Każde niepotrzebne podrażnienie czy alergia może spowodować powiększenie się problemu. Zakazane jest mycie w gorącej wodzie. Wysoka temperatura powoduje gwałtowne rozszerzenie się naczynek, w przypadku tych kruchych z czasem część z nich może już się więcej nie obkurczyć. Tonik przywracający równowagę odczynu pH również powinien znaleźć się w codziennym użyciu. Tu
warto polecić tonik Resibo, który dzięki zawartości wody różanej nie tylko tonizuje, ale też usprawnia działanie naczyń krwionośnych.
Krem na dzień powinien zawierać filtry przeciwsłoneczne, najlepiej mineralne, a także substancje uszczelniające naczynia włosowate np. wyciąg z ruty, witaminę C, wyciąg z kasztanowca, z arniki, z nostrzyka. Krem na noc dodatkowo powinien zawierać substancje odżywcze, np. naturalne oleje i witaminy. W zimie podczas mrozów krem na noc może być stosowany na krem na dzień jako dodatkowe zabezpieczenie. Warto również od czasu do czasu nałożyć maseczkę z wymienionymi wcześniej substancjami.
Jeśli zaś chodzi o pielęgnację profesjonalną w gabinecie kosmetycznym, bardzo dobre działanie wykazuje kuracja kwasem laktobionowym, a przy bardziej odpornych cerach – kwas migdałowy. Błędem jest natomiast stosowanie rozgrzewających maseczek ziołowych czy manualne oczyszczanie poprzedzone rozpulchnianiem przy użyciu gorącej pary. Ostrożność należy zachować również przy mikrodermabrazji, falach radiowych czy agresywniejszych kwasach.
Dla zachowania dobrej kondycji cery z rozszerzonymi naczynkami nie wystarczy sama pielęgnacja kosmetyczna.
Niesamowicie istotną rolę odgrywa higieniczny tryb życia – odpoczynek na świeżym powietrzu, unikanie kofeiny, nikotyny, alkoholu, intensywnego opalania, solarium, gorących, ostro przyprawionych posiłków. Niestety, niewskazana jest również sauna, która ma przecież szereg zalet. W tym przypadku jednak może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Najlepiej byłoby też unikać stresu, bo pod jego wpływem naczynia gwałtownie się rozszerzają. Niestety, łatwiej powiedzieć niż zrobić…
Kiedy wyczerpiemy już wszelkie metody zapobiegawcze, a teleangiektazje mimo tego się pojawiają, pozostają nam dwa wyjścia. Pierwsze to laserowe zamykanie. Zabieg mało przyjemny, aczkolwiek wykonany prawidłowo i wysokiej jakości laserem daje natychmiastowe efekty. Nie gwarantuje on jednak, że nie pojawią się kolejne pajączki. Pamiętajcie, kruche naczynia to tendencja, na którą laser nie ma wpływu. Służy on jedynie do usuwania skutku, a nie przyczyny problemu. Nie można zatem oczekiwać, że taki zabieg wystarczy raz na zawsze. Najczęściej skóra wymaga, aby powtarzać go co kilka miesięcy.
Drugim wyjściem, kiedy z jakichś względów nie możemy skorzystać z lasera, jest kryjący makijaż.
Na szczęście dla „naczyniowców” kosmetyka kolorowa nie zostawiła nas samym sobie i daje nam naprawdę sporo możliwości. Zaczynając od baz pod podkład, które już na tym etapie niwelują widoczność zmian, na korektorami, kamuflażach, kryjących podkładach kończąc.
Dla przykładu, bardzo dobrą bazę o zielonym zabarwieniu – ten właśnie kolor doskonale niweluje zaczerwienienie, ma firma Catrice – Catrice Prime and fine anti-red base. To delikatny produkt, który doskonale przygotuje skórę przed podkładem. Intensywnie zielony kolor po nałożeniu podkładu staje się zupełnie niewidoczny, a w efekcie makijaż będzie trwalszy. Korektory i kamuflaże redukujące zaczerwienienia również powinny mieć zielony kolor.
Jeśli zaś chodzi o podkład, ważne jest, aby baza kolorystyczna była żółta, a nie różowa. Różowa polecana jest dla szarej, ziemistej cery, podkreślałaby natomiast skłonności do czerwienienia.
Do podkreślenia policzków lepiej użyć bronzera i rozświetlacza powyżej niego zamiast typowego różu. Jeśli wybieracie się na wielkie wyjście i zdecydujecie na czerwoną pomadkę, szczególnie dobrze przygotujcie cerę bazą i podkładem.
Ostatnia rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, to kolor włosów i ubrań. Wszelkie rudości, czerwienie, pomarańcze i intensywne róże podkreślą zaczerwienioną skórę. To oczywiście indywidualna sprawa, jakie mamy upodobania. Warto jednak przemyśleć całościową stylizację, aby nie podkreślać niedoskonałości cery. Łagodniejsze, chłodniejsze odcienie mogą czasem zdziałać więcej niż dobry Photoshop 😉