Zgodnie z tym, co obiecuje producent, są naprawdę wyjątkowo wydajne. Tak bardzo, że wydaje Ci się, że są jak papier toaletowy Regina – nigdy się nie kończą 😉
Stoją w Twojej łazience i masz wrażenie, że jakaś nadprzyrodzona siła stale napełnia je zawartością, bo przecież są i są, choć używasz ich codziennie.
Jakież zatem następuje zdziwienie, kiedy nagle wypsikujesz cały płyn micelarny (raz już tak miałam, bo go nadużywam, ale dzięki temu odkryłam olejek Resibo) albo kiedy krem jeszcze “wychodzi”, ale już masz poczucie, że opakowanie lżejsze, a on “wychodzi” tak jakoś oporniej?
Opakowania airless są świetne dla oszczędnych i ekologicznych istot, takich jak ja, bo pozwalają zużyć naprawdę cały kosmetyk.
Ile razy miałyście nerwa, kiedy w Waszym ulubiony balsamie do ciała pompka odmawiała podania go Wam na dłoń, chociaż jeszcze pełno go było w opakowaniu?Albo ukochane perfumy jeszcze są w butelce, ale pompka nie daje rady psiknąć ich na Twoją szyję? Przyznam, że jako osobę, która wszystko zużywa “do końca”, strasznie mnie to drażni. Dlatego kupując kosmetyki (i nie tylko) szukam opakowań, które pozwalają na ich “wykończenie”. Gdybym mogła, tobym je wręcz wykręcała jak ręczniki 😉
Dlatego pokochałam Resibo.
Oczywiście, pokochałam je z powodu jakości i skuteczności kosmetyków. Ale także dlatego, że tutaj nic się nie marnuje. Wiem, że jak zużyję olejek czy krem – to cały i że wtedy z czystym sumieniem mogę wyrzucić opakowanie do “plastików”. A o tym, co można zrobić ze ślicznymi kartonowymi pudełkami, w które są zapakowane kosmetyki, już pisałam tutaj https://resibo.pl/blog/drugie-zycie-rzeczy/.