Coraz bliżej święta, co-raz bli-żej świę-ta… Czy dźwięki ze słynnej reklamy jednego z niezbyt zdrowych napojów bezalkoholowych już brzmią w Waszych uszach? No to czas na dalsze przygotowania. Poprzednim razem wspólnie wybieraliśmy choinkę. Teraz zastanowimy się, co powinno wjechać na eko-stół 😉
Skupię się na kolacji wigilijnej, bo dla mnie, fanki chyba większości potraw przygotowywanych zwyczajowo na ten szczególny wieczór, to co stawiam wtedy na stole, ma szczególne znaczenie. Dlatego nawet kupując produkty do ich przygotowania, szukam produktów z hodowli i upraw ekologicznych, małych sklepików warzywnych, działkowców itp. itd. Mam np. taki jeden sklepik, do którego chodzę właściwie tylko wtedy, kiedy chcę kupić kiszoną kapustę, zdrową i pyszną, taką, jakiej nie znalazłam do tej pory nigdzie indziej.
I choć inne warzywniaki mam bliżej, to kapustę kupuję właśnie tam. I jest taka… że po prostu zjadam sporo jeszcze bez obróbki 😉
Skoro kapusta, to i grzyby – najlepiej mieć własne, samodzielnie zebrane i ususzone. Ale ten rok nie był zbyt obfity dla grzybiarzy, a i ja nie miałam na to czasu. Jakieś dwa miesiące temu natknęłam się na przecudne, zdrowe i bardzo dorodne borowiki z hodowli. Nie byłam pewna ich jakości (poza wyglądem tak uwodzicielskim jak młoda dziewczyna wiosną), ale zrobiłam z nich sos, który był przepyszny i niczym się nie różnił od sosu z prawdziwków zebranych w lesie. Potem poczytałam jeszcze na ten temat i wiem, że warto, że zdrowo i że mogłam w sumie kupić ich więcej, żeby zasuszyć. Nie kupiłam, więc muszę poszukać dobrych, w miarę całych (a nie totalnie połamanych) już ususzonych grzybów u znajomych, którzy mają większe zapasy, lub w sprawdzonym sklepie –
broń Boże, nie kupujcie ich w hipermarketach! Kto wie, ile kurzu i chemii wchłonęły, zanim zostały zapakowane do woreczków. Można też poszukać, już konkretnie eko-grzybów, w Internecie.
A jak już jest kapusta i grzyby, to potrzebne nam mąka oraz olej. Uszka czy pierogi też powinny być eko. Ale tu ze znalezieniem odpowiedniej eko-mąki czy eko-oleju nie powinno być większych trudności. Podobnie z jajkami do ciasta pierogowego, bo bez problemu można kupić w dobrych supermarketach jajka od kur z wolnego wybiegu, czyli tych szczęśliwych 😉
Generalnie większość składników wigilijnych dań można znaleźć bez najmniejszego kłopotu w wersji eko. Warto, bo mamy pewność, że podczas tej wyjątkowej wieczerzy serwujemy swoim najbliższym potrawy nie tylko smaczne, ale i wolne od wszelkich zanieczyszczeń czy “złej karmy”.
No cóż… musiałam dojść do tego momentu, bo na większości polskich wigilijnych stołów mamy przecież karpia… Od kilku już ładnych lat w mediach można śledzić rozmowy na temat a) humanitarnego przechowywania tej ryby, gdy jeszcze żyje, b) jej humanitarnego zabijania. Wybaczcie, ale na ten drugi temat się nie wypowiem. Nie zabijam, choć jem. Nie będę hipokrytką i nie będę udawać, że nie jem, bo po prostu przepadam za rybami i owocami morza. Ale co do humanitarnego przechowywania –
pamiętajmy, że ryba na co dzień żyje w dużych akwenach, więc bardzo szybko męczy się w wannie czy nawet większej kadzi. Dlatego im szybciej się z nią ostatecznie uporamy, tym lepiej dla niej.
A najlepiej… najlepiej po prostu kupić rybę już martwą, i to od dostawcy, który ma wyrobioną markę, który hoduje ryby w warunkach naturalnych, dostarczając im tego, co najlepsze i hodując je według wielowiekowych receptur. Po koleżeńsku i z doświadczenia kuchenno-smakowego mogę polecić Stawy Milickie – największy w Europie kompleks stawów rybnych, położony w rezerwacie przyrody – Dolinie Baryczy. Karp milicki jest hodowany w sposób humanitarny pod nadzorem ichtiologów (to specjaliści od ryb) w warunkach całkowicie ekologicznych, karmiony wyłącznie zbożami, w dodatku poddawany specjalnemu płukaniu, który usuwa z ryby specyficzny posmak mułu charakterystycznego dla ryb słodkowodnych.
Zajrzyjcie na stronę www.ryby.stawymilickie.pl, a dowiecie się więcej i przy okazji znajdziecie świetne przepisy autorstwa najlepszych szefów kuchni. Warto! 🙂
Podsumowując – warzywa i owoce na wigilijną kolację zalecam jak zawsze kupić “u baby” na targu albo w innych sprawdzonych źródłach, które serwują nam żywność wolną od chemii. Ale co do karpia i w ogóle ryb – zdecydowanie duże, certyfikowane przez Polskie Towarzystwo Rybackie hodowle.
I pamiętajcie! Wiem, że to frajda – zwłaszcza dla dzieci – jak w wannie pływa wigilijny karp. Ale naprawdę lepiej zapewnić dzieciom inne atrakcje, a karpia kupić od razu martwego. W końcu w Wigilię nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, więc warto, abyśmy i my zachowali się humanitarnie, czyli – w bezpośrednim tłumaczeniu – po ludzku 🙂