Gdy ekolog zachoruje…

Ekologia wymaga czasu, zwolnienia… Jeśli przynajmniej częściowo wprowadziliście ją do swojego życia codziennego, wiecie, o czym mówię.

Eko-człowiekowi nie wystarczy zejść w kapciach do sklepu z pieczywem tuż po domem, tylko włoży buty i poleci do prawdziwej piekarni ulicę dalej. Stąd już tylko krok do pieczenia chleba samemu. Ale tyle czasu to ja nie mam 😉

Eko-człowiek nie kupi pierwszych lepszych rzodkiewek czy sałaty w warzywniaku, tylko powędruje dalej, po te brudne, „od baby”. Stąd już tylko krok do rozpoczęcia samodzielnej uprawy. Ale tyle czasu to ja nie mam 😉

Eko-człowiek nie wrzuci wszystkich śmieci „do jednego”, tylko będzie je rozdzielał, zgniatał i szedł dalej niż do najbliższego pojemnika, żeby wyrzucić posegregowane odpady. Stąd już tylko krok do robienia własnego kompostu. Ale tyle czasu to ja nie mam 😉 No i nie uprawiam własnej sałaty oraz rzodkiewek 🙂

Eko-człowiek jak zachoruje, to będzie się leczył ekologicznie – czosneczkiem, miodzikiem i mleczkiem. I grzecznie się, jak chory kotek, położy do łóżeczka.

Zwłaszcza to ostatnie zrobiłoby eko-człowiekowi dobrze, jak przepowiadają wszystkie mądre podręczniki medycyny oraz „Wujek Google”. Ale tyle czasu to ja nie mam 😉 Kiedy więc choruję, to sięgam po wszelkie nowoczesne zdobycze medycyny, żeby jak najszybciej postawić się na nogi. Jak mi na opakowaniu jakiegoś środka obiecają, że przetka mi nos, uwolni głowę od bólu i ogólnie poprawi mi samopoczucie, to ja go kupię, choćby w środku, jak w serniku Curie-Skłodowskiej, była sama chemia. I powiem Wam, że to niestety, działa.

Dlatego, tak jak pisałam na samym początku mojego blogowania, wszystko w życiu jest potrzebne.

Medycyna powstała po coś, tak jak ekologia,

więc z osiągnięć jednej i drugiej korzystajmy… z rozsądkiem. Bo jeśli ja bym nie skorzystała z medycyny, to pewnie nie otworzyłabym oka i nie miałabym siły ręki podnieść, żeby napisać te oto mądre słowa 😉

Zapewniam jednak, że kiedy jest czas na chorowanie (a zdarza się i u mnie), to rozpieszczam się na maksa – leżeniem w łóżku, spaniem, leniuchowaniem, a do tego mleczkiem z miodem, czosnkiem, wywarem z korzenia imbiru, herbatką z lipy. Te ostatnie zresztą pomagają mi i wtedy, kiedy czasu nie mam. Bo co to za problem wrzucić do kubka saszetkę lipowej herbaty i zaparzyć? 😀

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

1 Comment
30 kwietnia 2015

Bardzo dobrze napisane. Niestety poznałam killku tzw. eko-świrów 😉 którzy swoim podejściem raczej zniechęcają do ekologii i każdemu narzucają swój styl życia. Jasne, bycie eko jest fajne, ale przecież jest też złoty środek między wszystkim i nie każdy może mieszkać na wsi, paść kozy i uprawiać ogródek 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *