Historia trudnej miłości

Ekolodzy kochają zwierzęta. Rośliny także. A co zrobić, kiedy zwierzęta ekologów nie kochają roślin? A właściwie – kiedy kochają je za bardzo, no po prostu UWIELBIAJĄ je… jeść?! Dziś będzie historia trudnej miłości. Mojej do moich kotów i do roślin 😉

Koty mam dwa – takie pluszowe, przymilne dachowce w typie kociaka z reklamy Whiskas. Przesłodkie. Błyskawicznie podbijają serca gości moich i mojego dziecka. No po prostu nie da się ich nie kochać, nawet jak Pompon wpada nad ranem do mojej sypialni, ładuje się na poduszkę i… wącha moje uszy. Albo jak Roxy musi koniecznie chociaż z godzinkę w ciągu mojego nocnego snu zdrzemnąć się na mnie, nawet jeśli leżę akurat na boku. Ona i tak się zmieści.

No bo jak ich nie kochać, gdy wraca się do domu, przekręca klucz w drzwiach, a one już siedzą i czekają. Komitet powitalny 😉

Niestety, jest to miłość trudna. Zwłaszcza dla kogoś, kto również kocha różnego rodzaju roślinki. Kiedy więc w moim domu pojawiły się koty, systematycznie zaczęły znikać wszystkie rośliny zielone. Ich liście, systematycznie dziurkowane ostrymi ząbkami jak bilety autobusowe starymi kasownikami, nie dawały po pewnym czasie rady wytworzyć tyle pożywienia, by wyżywić całą roślinę. A więc wszystkie fikusy, begonie, paprocie i inne liściaste kwiaty powoli były zastępowane przez kaktusy i storczyki – w nich koty interesuje wyłącznie łatwo wyciągalna z doniczki ściółka, bo cała reszta rośliny jest trująca, a te bestie z jakichś sobie tylko znanych powodów to wiedzą. Co do kaktusów – różnie z tym bywa. Znam kota, na szczęście nie mojego, który i kaktusa potrafi obgryzać, jak mu przyjdzie ochota 🙂

No i teraz mam problem. Bo po remoncie mieszkania postanowiłam ukwiecić mój balkon.

Budziłabym się wówczas w mojej sypialni, podciągała rolety i patrzyła na mój własny miniogród… Ech… rozmarzyłam się.

Ale musielibyście teraz, gdy już czuć wiosnę, widzieć, jak moje koty przebierają łapami, gdy tylko widzą, że uchylam balkon albo na niego wychodzę. Dopóty czekają, a czasem nawet żałośnie miauczą pod drzwiami, dopóki ich tam nie wpuszczę. Wiosną i latem uwielbiają wygrzewać się na balustradzie, przykuwając uwagę przechodniów, zwłaszcza dzieci. A teraz w tym miejscu mają zawisnąć doniczki z kwiatami. I jak to pogodzić? Którą miłość wybrać? Może po prostu posieję w doniczkach kocią trawę. To byłby dopiero raj dla tej dwójki! 😀

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *