Ta historia zaczyna się w pewien upalny czerwcowy dzień w biurze Resibo w Świdnicy na Dolnym Śląsku, a kończy w magicznym Krzywym Lesie obok Gryfina na Pomorzu Zachodnim. To historia trochę jak z bajki, bo już właściwie z happy endem, choć nadal trzymamy kciuki za jej głównego bohatera.
A jest nim prawie już 15-letni Maks. Niby taki zwyczajny polski nastolatek. Ale z trochę niezwyczajnymi marzeniami. I z tą wielką różnicą, że w maju 2015 roku wykryto u niego ostrą białaczkę szpikową. Wtedy Maks przestał być już zwyczajnym nastolatkiem. Życie jego i całej rodziny podporządkowane zostało walce z wrogiem, który zaatakował nie tylko ciało Maksa, ale też serca i umysły – wszystkich.
Ale zacznijmy od początku. Pewnego dnia Ewelina, właścicielka Resibo, siedząc w biurze wspomniała nam o tym, że fajnie by było w miarę rozwoju firmy trochę się podzielić z innymi (chyba obie mamy to we krwi) i rozpocząć współpracę z jakąś organizacją, dzięki której będziemy mogli pomóc konkretnym ludziom, taką jak na przykład Fundacja Mam Marzenie… Mnie nie trzeba takich rzeczy dwa razy powtarzać. W pierwszej wolnej chwili zajrzałam na stronę fundacji i dosłownie przepadłam. Przeglądałam marzenia (małe i duże) dzieci z całej Polski i nagle trafiłam na Maksa. Jego marzenie zwróciło moją uwagę, bo chciał spotkać się ze znanym wizażystą lub charakteryzatorem i zrobić wspólnie z nim prawdziwe metamorfozy – swojej mamy, wolontariuszek z fundacji i własną. Idealnie! Bo przecież Resibo współpracuje z wizażystami. To właśnie oni uważają nasz olejek do demakijażu za produkt idealny 🙂
To było chyba przeznaczenie, bo Marzenie Maksa zostało zarejestrowane w fundacji 10 czerwca. Możliwe, że nawet dokładnie wtedy, kiedy rozmawialiśmy w biurze na temat współpracy z jakąś fundacją… Zgłosiłam się więc do Agnieszki, wolontariuszki, która “opiekowała się” Marzeniem Maksa, że chcemy je spełnić.
Słowo się rzekło.
Gdy rodzina i przyjaciele Maksa (nawet malutka siostra Marita) zbierali pieniądze na jego leczenie i czekali na dawcę szpiku kostnego, my w Resibo zbieraliśmy ekipę, która mogłaby pomóc nam spełnić to marzenie. Dołączyła do nas Agata Wielocha, wizażystka i charakteryzatorka, która od czterech lat pracuje w Operze Wrocławskiej. Zgodziła się od razu, bez proszenia, namawiania i roztaczania jakichś wielkich PR-owych wizji. Kiedy się poznałyśmy, powiedziała, że uwielbia takie akcje i że jeśli może pomóc komuś tylko wykorzystując swoje umiejętności, to dlaczego nie?
Niestety, potem było już trudniej. Najpierw my w Resibo doczekaliśmy się nowego prezesa (to znaczy Ewelina urodziła synka) 😉 Potem trwał sezon urlopowy i trudno było zgrać wszystkich w czasie. Wreszcie – i to jest w zasadzie najlepsza informacja w tym wszystkim – Maks przeszedł w klinice we Wrocławiu przeszczep i trzeba było czekać, aż będzie mógł się spotkać z kimkolwiek poza najbliższą rodziną. Potem… Boże Narodzenie, koniec roku, wariacja… A potem kolejna wariacja, bo… początek roku 😉 Wiecie, jak to jest. Ale jeszcze w styczniu udało się ustalić nienaruszalny termin. W dodatku – bardzo znaczący: 29 lutego. Dzień, który zdarza się tylko co cztery lata 🙂
Tego właśnie dnia, kiedy Facebook zachęcał nas, żebyśmy w tak wyjątkowym dniu zrobili coś wyjątkowego… dokładnie to zrobiliśmy! Spełniliśmy Marzenie Maksa.
Poznaliśmy osobiście pozytywnie zakręconego na punkcie makijażu i wizażu Maksa oraz jego cudowną rodzinę: Radka – “wszechogarniającego” wszystko tatę, Monikę – ciepłą i cierpliwą mamę, Maritę – uroczą, 5-letnią siostrę i Babcię – taką prawdziwą, która wjechała do nas z tacą przepysznych pierogów i uśmiechem na twarzy. Zabrakło tylko Aleksa, starszego brata, który uczy się w Szczecinie, ale on z kolei towarzyszył Maksowi i Radkowi w Operze Wrocławskiej, dokąd wraz z Agatą zaprosiliśmy ich na musical “Skrzypek na dachu”, a ona sama – w przerwie – do charakteryzatorni 😀
No i oczywiście poznaliśmy fantastyczne wolontariuszki z Fundacji Mam Marzenie – Agnieszkę i Martę, wiecznie uśmiechnięte dziewczyny z sercem na dłoni, które pilotowały już spełnienie niejednego marzenia.
Tego dnia rozstawaliśmy się wszyscy z takimi uśmiechami na twarzach, że nawet śnieżyca, w jakiej wracałyśmy z dziewczynami do Świdnicy, nie zaćmiła fantastycznych nastrojów. A zwieńczeniem całej akcji była pamiątkowa fotka w Krzywym Lesie, który my, Dolnoślązaczki, koniecznie chciałyśmy zobaczyć.
A wszystko to uwieczniła w swoim obiektywie Sylwia Mucha – nasza fotografka, która w dodatku zabrała ze sobą polaroida i wszyscy zwariowali na punkcie “natychmiastowych zdjęć” 😉 Oczywiście, dostali je na pamiątkę.
Znów okazało się, że tak niewiele trzeba, żeby sprawić komuś radość, a nawet – spełnić marzenie. Następnego dnia Radek napisał do nas, że “Maks jest cały czas w stanie lotnego szczęścia”. Zresztą, na zdjęciach z naszego spotkania widać, ile w nim było radości i ciepła. Aż się chce więcej.
A i jeszcze na koniec – jeśli też chcecie pomóc Maksowi, to tutaj macie wszystkie dane. Przed nim jeszcze długa droga do pełni zdrowia:
Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i inne Choroby Nowotworowe
Z dopiskiem: dla Maksymiliana Matławskiego
Numer KRS: 0000120305
Nr konta: 25 1240 3927 1111 0000 4100 0269