Mięso też jest eko

A właściwie tytuł powinien brzmieć „eko-mięso też istnieje”. Sprawdziłam, bo Dobrusia serwuje nam tutaj cudne przepisy na ekologiczne potrawy wegańskie. Ale przecież ja – jak już wspomniałam w swoim pierwszym wpisie – jestem od tego, by ekologię wprowadzać pod strzechy, a pod strzechami żyją w większości mięsożercy. Na przykład częsta bohaterka tych wpisów – moja córka.

Moje dziecko jest totalnie i absolutnie mięsożerne. Nie marudzi, jak dostaje surówkę do obiadu i uwielbia ruskie pierogi, przepada za rybami i owocami morza, jednak gdy na talerzu pojawia się efekt uboju drobiu, świń czy bydła, zawsze słyszę to samo „MIĘSKO!” i widzę na twarzy mojej córki nieskalaną niczym radość. Cóż… ja mam podobnie, więc postanowiłam zgłębić dzisiaj mięsną tkankę globalnej sieci. A właściwie – eko-mięsną.

I cóż się okazało? Że mięsożerni ekolodzy mają naprawdę spory wybór miejsc – e-sklepów – w których mogą nabyć nie tylko wędliny, ale też surowe mięso. Można kupić wszystko – począwszy od eko-udek kurczaka poprzez eko-parówki, eko-kiełbasę, eko-polędwicę aż po ekologiczne żołądki drobiowe czy surową eko-szynkę. W najbardziej rozbudowanym e-sklepie (bez kryptoreklam) zamówienie dostarczy Wam do domu kurier.

A więc można być eko będąc mięsożercą, tyle że… trzeba być nieźle sytuowanym. O ile w zwykłym sklepie za taką weźmy na przykład porcję rosołową zapłacimy czasem ledwie powyżej złotówki, o tyle w eko-e-sklepie mięsnym – ponad osiem złotych! Różnica spora, więc póki co… Hmm… wegetariankami z córką już raczej nie zostaniemy, ale na eko-zakupy mięsne poczekamy, aż się porządnie wzbogacimy 😉

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *