A ja ciągle o tym lecie… Ostatnio większość wpisów to istna tęsknota za ledwo przeszłym latem 😉 Bo faktycznie, ledwo się skończyło, a już jesień i choć zapowiada się pięknie, zwiastuje nadejście zimy. Co gorsza, mokrej i szarej zapewne, bo ostatnimi laty biała ze śniegiem to tylko wpomnienie dzieciństwa… Rozmarzyłam się leciutko.
No właśnie, ale jest sposób na to, aby chociaż skóra twarzy wygladała na lekko opaloną przez cały rok – ziemia egipska. To wypiekany puder brązujący, wyjątkowo wydajny, trwały, mający w swoim składzie substancje pielęgnujące, minerały, witaminę E, kwas hialuronowy czy masło Shea. To produkt wielozadaniowy, który powinien się znaleźć w kosmetyczce każdej kobiety. Może służyć jako puder na bardziej opalonych skórach, bronzer i cień do powiek. Doskonale sprawdza się do konturowania. Nakładany warstwowo, przy jednej daje lekką poświatę opalenizny, przy dwóch, trzech, a nawet więcej, mocniej akcentuje te partie twarzy, które chcemy zaznaczyć. Dzięki zawartości takich składników jak mika – minerał naturalny, lekko rozświetla i wyrównuje niedoskonałości cery. Przy tym jest trwała i nadaje się do każdego typu cery, również tłustej i mieszanej.
Moją ulubioną ziemią Egiptu jest ziemia Bikor. Na pierwszy rzut oka ma bardzo intensywny kolor, jak zreszta większość tego typu produktów, jakby ceglasty. Ale jest to kolor absolutnie uniwersalny, pasujący zarówno do ciepłych, jak i zimnych typów urody. Kiedy już nauczycie się z niej korzystać, tak aby nie przesadzić z “opalenizną” i nie robić sobie plam, pokochacie ją.
Zastanawiałam się, czy nie wymienić jej w jednym z artykułów o kosmetycznych perełkach. Ale tam się nie nadaje, bo jest na ten cykl za droga. W sklepie internetowym trzeba za nią zapłacić ok 160 zł. Ale to długotrwała inwestycja – ja korzystam ze swojej rok, a końca nie widać. A przede wszystkim dla mnie to nie perełka, a perła wśród kosmetyków kolorowych. Warto więc zainwestować w taki produkt i cieszyć się ciepłą, słoneczną skórą w ponure jesienno-zimowe dni 🙂