Właśnie adoptowałam pszczołę! 🙂 A konkretnie 10 pszczół. Nie znam tych moich nowych dzieci i prawdopodobnie nie poznam. Ale po lekturze “Historii pszczół” Mai Lunde, historii, która jest także w dużym stopniu historią ludzi, ich emocji, wzajemnych relacji, stosunku do środowiska, wiem, że to dobra inwestycja i że jak będzie takich “przybranych rodziców” więcej, to może być tylko lepiej 🙂
O tym, jak źle wpływa na pszczoły nasza działalność i jak potężnym rykoszetem może się to odbić na całej naszej cywilizacji (o tym zresztą traktuje m.in. “Historia pszczół”), pisałam już jakiś rok temu w artykule “To bee or not to be”. Obserwowane od kilku lat masowe ginięcie tych bzyczących zwierząt (w samej tylko Polsce co sekundę ginie 105 pszczół!) to początek naprawdę dużego zachwiania całego ekosystemu, który bez naszego wsparcia może doprowadzić do potężnych strat w rolnictwie, a co za tym idzie – także głodu. Pszczoły bowiem, że przypomnę, „odpowiadają” za 78% żywności, którą produkują rolnicy.
Dlaczego giną?
Niestety, także z powodu rolników, którzy na coraz bardziej masową skalę stosują pestycydy i inne środki ochrony roślin. To błędne koło sami wytworzyliśmy, starając się maksymalnie ochronić produkowane rośliny przed szkodnikami niszczącymi ich uprawy. Niestety, choć cel zostaje osiągnięty, to z jednej strony – doprowadzamy do tego, że sami spożywamy żywność nafaszerowaną chemią, z drugiej – stwarzamy zagrożenie dla pszczół i innych owadów. Powiedzmy, jednak, że o ile komarów nie lubimy ;), o tyle pszczoły to prawdziwi przyjaciele człowieka, a żądlą tylko w sytuacji zagrożenia. I niestety, same przez to umierają, bo nie są w stanie – tak jak osy – wyrwać z naszego ciała swojego żądła, więc… wyrywają je ze swojego, co staje się przyczyną śmierci (tak, tak – przyroda potrafi być naprawdę okrutna).
Tak więc – adoptowałam dziesięć pszczół miodnych. Na stałe. Bo mogłam.
Odtąd z mojej karty kredytowej na konto Greenpeace Polska będzie spływać co miesiąc drobna kwota, która wspiera akcję „Adoptuj pszczołę”, prowadzoną od trzech lat akcję społeczną Greenpeace, dzięki której tysiące osób z całej Polski angażują się w pomaganie pszczołom, a Polska staje się krajem coraz bardziej przyjaznym zapylaczom. Dzięki wirtualnym „adopcjom” na stronie adoptujpszczole.pl każdy ma szansę pomóc pszczołom miodnym i dziko żyjącym (sama tego tak mądrze nie napisałam – zaczerpnęłam to właśnie z tej strony).
Dzięki wsparciu ludzi zachęconych do udziału w akcji, w 16 miastach Polski powstało sto hoteli dla owadów zapylających, w Warszawie stworzono “ogród społecznościowy” dla pszczół i ludzi, odbudowano pszczelą populację w Przyczynie Dolnej, w której jednej nocy zginęło kilka milionów pszczół, oraz uruchomiono Wielki Spis Zapylaczy, czyli nowatorskie badania naukowe, dzięki którym dowiemy się, jak żyje się pszczołom w Polsce i jak możemy im jeszcze skuteczniej pomóc.
Ja o akcji dowiedziałam się dopiero teraz, chociaż to już czwarta edycja, a ważnym argumentem, żeby ją wesprzeć, było oprócz tego, co już się udało zdziałać, wzmocnienie działań służących rozwojowi rolnictwa wolnego od pestycydów i kontynuacja badań naukowych nad owadami zapylającymi. Poza tym „Adoptuj pszczołę” to największy projekt crowdfundingowy w Polsce pod względem liczby uczestników, a w dużej grupie duża siła.
Wystarczyło kilka kliknięć i.. zostałam… sami zobaczcie! Miło, a do tego pakiet Pszczelego Bohatera, w którym znajdziecie m.in. e-book “Historia pszczół” – naprawdę wyjątkową książkę. Ja już mam, więc swój chętnie odstąpię. Ku chwale ojczyzny. I niekończącej się historii pszczół 🙂
PS Do końca tegorocznej akcji crowdfundingowej zostało jeszcze 26 dni, więc zachęcam. Adoptujcie pszczołę 🙂