Tak jest w pracy, a jak jest w życiu? Bardzo podobnie. Czas i okoliczności weryfikują nasze znajomości. Naprawdę wiele pokazuje duża zmiana w życiu. Jak to było u mnie, kiedy postanowiłam wywrócić swoje życie do góry nogami i zrezygnować z etatu?
Różnie, w zależności od osoby, ale też grupy wiekowej. Dlaczego? Moi rodzice, wujkowie i dziadkowie wychowywali i prowadzili dorosłe już życie w kompletnie odmiennych czasach, niż mamy teraz. Wtedy mało kto myślał o „własnym biznesie” (swoją drogą, Ci, którzy pomyśleli, nierzadko prowadzą do tej pory prężne przedsiębiorstwa). Wartością była stała praca, jedna na całe życie. A tytuł magistra w książce telefonicznej przed nazwiskiem – wielki prestiż. Kiedy powiedziałam rodzicom o moim pomyśle, mocno się zmartwili, zwłaszcza mama. Chcąc, nie chcąc, zaakceptowali jednak moją decyzję, wiedzieli, że ich sprzeciw niewiele by zmienił.
Nasze pokolenie z kolei mogłabym podzielić na dwie grupy – pierwsza reaguje żywiołowo i interesuje się pomysłem, dopytuje o szczegóły, chętnie wymienia opiniami, motywuje, inspiruje albo szuka motywacji.
Druga grupa obdarzy zdziwionym spojrzeniem oraz zdawkowym „aha” i zmieni temat, ewentualnie zada kilka pytań w stylu: „to co teraz będziesz robić?”, „z czego będziesz żyć?” itp.
Co było dla mnie najtrudniejsze? Brak wsparcia bardzo bliskich osób. Na szczęście była ich garstka. Niezmiernie uciążliwa jest sytuacja, kiedy ludzie nie traktują Twojej pracy poważnie:
„Praca w domu, to nie praca”
„Przecież masz cały dzień wolny”
Bardzo często zdarzały się sytuacje typu: chcemy razem ze znajomymi zorganizować wyjazd – a to niech Ewelina poszuka dobrego miejsca, przecież jest w domu. Jeszcze na początku mojej pracy znajdowałam w ciągu dnia czas na kawę ze znajomymi, załatwianie prywatnych spraw. Później to się zmieniło i czasami ciężko jest niektórym moim znajomym czy rodzinie zrozumieć, że praca w domu to też praca i mogę nie mieć dla nich czasu. I to jest tak samo, jakby wpadli do mnie na pogaduchy w czasie, gdybym pracowała w banku. Moja mama do tej pory, kiedy do mnie dzwoni w ciągu dnia pyta, czy pracuję, a moja siostra i tak do mnie przyjeżdża i złości się, że nie mam akurat dla nie chwili 😉
Dla mnie bolesne było przyklejanie łatki „kury domowej”. Już wspominałam w jednym artykule, jak jedna z moich koleżanek zadbała o to, żeby na spotkaniu klasowym przedstawić mnie jako „house managera” 😉 To tylko jeden przykład z wielu, jak patriarchalny model rodziny jest głęboko zakorzeniony w świadomości nawet młodych ludzi, a naszym myśleniem rządzą stereotypy.
Co ludzie powiedzą? Wszystko się okaże. Tak jak wspomniałam wcześniej, czas i okoliczności zweryfikują każdą znajomość. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, ale też w bogactwie, o ile bogactwem można nazwać odwagę do spełniania marzeń i realizacji celów.