Na co dzień do swojego gospodarstwa domowego staram się wprowadzić zasadę 3R – Reduce, Reuse i Recycle.
Reduce – czyli ograniczaj – nie kupuję rzeczy, których nie potrzebuję. Nie biorę foliowych torebek, używam opakowań wielokrotnych itp. Reuse – czyli co się da, to wykorzystuję. Stare koszulki przerabiam na pokrowce na poduszki, z butelek robię wazony, a bibeloty trzymam w kartonach po butach. A także zagospodarowuję wszystkie kuchenne ścinki, jak wspomnianą w zeszłym tygodniu natkę marchewki. A gdy się nie da przetworzyć resztek na coś smakowitego, pozostaje tylko recykling.
I tu pojawia się problem – nie mam działki, parapetowym plantatorem też jestem raczej kiepskim, a organicznych odpadków z racji diety głównie roślinnej jest u mnie sporo. W poszukiwaniu ekologicznych rozwiązań natknęłam się na ciekawą ideę. Sama nie odważę się jeszcze wypróbować tego patentu, ale może ktoś z was się skusi.
Potrzebujemy balkonu lub tarasu oraz dużej skrzyni lub innego pojemnika, np. starej lodówki. W tym pojemniku będziemy uprawiać nasz miniogród. Jego wnętrze wysypujemy hummusem, a w środek wbijamy pojemnik z przykrywką, ale bez dna. To będzie nasz minikompost, do którego wrzucać będziemy wszystkie odpadki organiczne. Teraz wystarczy tylko ów pojemnik skolonizować dżdżownicami (nazbieranymi w naturalnej ziemi lub kupionymi w sklepie wędkarskim). Odpadki się nie marnują, dżdżownice przerabiają je na nawóz, a my mamy mikroogódek z bogatą florą i odrobiną fauny.
Inspiracja pochodzi z książki “Ogrody Permakultury. Dotknąć Ziemi” Moniki Podsiadłej i Andrzeja Młynarczyka