Stało się. Przetransformowałaś się już z Matki Polki w Dziecko Kwiat (albo przynajmniej jesteś na dobrej drodze). Zwracasz uwagę na to, co jesz, do sprzątania używasz sody oczyszczonej, segregujesz śmieci, kupujesz kosmetyki bez parabenów, czytasz etykiety, a na zakupy chodzisz z własną szmacianą torbą. Gratulacje – jesteś na dobrej drodze. Czas więc na odblokowanie kolejnego poziomu eko-wtajemniczenia…
Sprawa tym bardziej interesująca, że dotyczy wszystkich kobiet bez wyjątku – okres, miesiączka, czy jak kto woli “ciocia z Ameryki”, jest tematem dobrze znanym przynajmniej połowie globu. Dla jednych to temat tabu, dla innych – wyznacznik kobiecości, a przy okazji niezły biznes dla producentów środków higienicznych. Wkładki, tampony, podpaski o różnych kształtach i rozmiarach, z zastosowaniem technologii godnych NASA, inteligentne i delikatne niczym James Bond i tak samo jak on przeznaczone do zadań specjalnych.
Czy zastanawiałaś się kiedyś, ile z okazji swojej cykliczności produkujesz śmieci? Są to śmieci, których nie da się zrecyklingować ani zutylizować.
A wiesz, z czego składa się taka podpaska czy tampon? Nawet kiedy masz już wyrobiony nawyk czytania etykiet, nie znajdziesz informacji o składzie na opakowaniu, bowiem producenci nie są prawnie zobowiązani do jego podawania. Środki higieny składają się głównie z bawełny i plastiku. Bawełna ta produkowana jest w sposób “konwencjonalny”, czyli z dużą ilością pestycydów. Uprawy bawełny znacznie degradują środowisko. Ale jeśli etyczny wymiar produkcji do Ciebie nie przemawia, może przemówi zdrowotny. Tampony i podpaski są sztucznie wybielane – ma to cel wyłącznie estetyczny – śnieżnobiała biel kojarzy się z czystością i sterylnością. To poczucie czystości uzyskuje się poprzez chlor, w procesie bielenia wytwarzają się dioksyny – silnie trujące substancje. I ten toksyczny koktajl wchłaniany jest bezpośrednio do krwiobiegu przez twoje błony śluzowe powodując podrażnienia, infekcje i zmieniając środowisko mikroflory twojej pochwy.
Ale żeby nie malować kobiecego świata w czarnych barwach, powiem, że istnieje ekoalternatywa.
Zapewnia ona dość szeroki wybór, zależnie od naszych upodobań i trybu życia. Warto się z nią zapoznać, chociażby dla samej świadomości. Dysponujemy bowiem podpaskami i tamponami wielorazowymi, które pierze się po użyciu, środkami jednorazowymi, lecz biodegradowalnymi, oraz zamiennikami w postaci naturalnych gąbeczek i… kubeczków menstruacyjnych.
Kubeczek przetestowałam osobiście i jestem z niego bardzo zadowolona. Jest równie wygodny jak tampon, choć podobnie jak przy używaniu tamponów, mija kilka aplikacji zanim przyzwyczaimy się do nich i nabierzemy wprawy. Z radością zamieniłam łazienkową półkę uginającą się od podpasek, tamponów, wkładek na różne okazje i okoliczności na mały, aksamitny woreczek. Produkt jest całkowicie sterylny i neutralny dla ciała. Jest to wydatek rzędu 80-100 zł, zależnie od producenta. Bywają i droższe, ale jedna sztuka wystarcza na kilka lat używania, więc tak naprawdę to wydatek dużo niższy niż konwencjonalne środki. Nie wyobrażam sobie obecnie powrotu do konwencjonalnych środków higieny i wszystkie kobiety namawiam gorąco do wypróbowania tego rozwiązania. Więcej pomocnych informacji znajdziecie na przykład tutaj.