Uwielbiam pić herbaty, szczególnie ziołowe. Mam litrowy kubek, który zaparzam kilka razy dziennie. Ziołowe napary doskonale gaszą pragnienie, a mimochodem wzmacniają ciało swoimi leczniczymi właściwościami. W ostatnim czasie nie miałam okazji odwiedzić dobrego sklepu zielarskiego, by uzupełnić zapasy, więc posiłkowałam się produktami dostępnymi w większości sklepów spożywczych – rumiankiem, miętą, pokrzywą i melisą. Przyznam, że już trochę znudziły mnie te smaki.
Wczoraj udałam się więc do sklepu ekologicznego w poszukiwaniu nowych inspiracji . Moją uwagę przyciągnęła herbata z ziela macierzanki. Zaintrygowało mnie to ziółko i cały dzień raczyłam się naparem o oryginalnym, lekko pikantnym smaku. Dla mnie strzał w dziesiątkę – miła odmiana dla kubków smakowych, chociaż nie wszystkim może przypaść do gustu tak wyrazisty smak.
Ziele macierzanki z mojej herbaty jest bowiem gatunkową kuzynką tymianku, stąd charakterystyczny posmak. Ale ta krzewinka, prócz walorów smakowych ma też działanie lecznicze.
Przede wszystkim ma właściwości wykrztuśne. Oczyszcza płuca z nagromadzonego śluzu, dlatego bliżej powinni się z nią zaprzyjaźnić palacze, a także osoby przebywające na co dzień w zanieczyszczonym powietrzu.
Macierzance przypisywane są też właściwości antybakteryjne i ściągające. Stosowana zewnętrznie przyspiesza gojenie ran, działa kojąco na wszelkie zmiany skórne – od trądziku przez owrzodzenia na łupieżu kończąc czy w infekcji pochwy.
Pobudza też soki trawienne i wydzielanie żółci. Ponadto działa kojąco na nerwy, odpręża i łagodzi bóle migrenowe.
Tych efektów terapeutycznych jeszcze na sobie nie zaobserwowałam, bowiem kuracje naturalne swoją moc opierają na systematycznym stosowaniu i efekty nie pojawiają się od razu Jednak nawet dla samego oryginalnego aromatu śmiało mogę polecić napar z macierzanki.