Moje odkrycie – czosnek niedźwiedzi

Moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z czosnkiem niedźwiedzim zdarzyło się dwa tygodnie temu. Zadzwoniła do mnie przyjaciółka z propozycją podzielenia się zbiorami tej rośliny, które otrzymała od znajomych rolników z Karkonoszy. Skończyły jej się pomysły, jak „przerobić” to ziółko, które powoli traci świeżość. Tak oto zapoznałam się z tą niepozorną, aromatyczną rośliną.

Czosnek niedźwiedzi rzeczywiście aromat ma bardzo podobny do dobrze nam znanego czosnku. Za ten zapach i właściwości odpowiada bowiem ta sama substancja – allicyna o silnym działaniu bakteriobójczym, przeciwgrzybicznym i przeciwzapalnym. Zawarte w nim związki siarki odżywiają i oczyszczają organizm. W kulinariach wykorzystuje się długie, szerokie liście, podobne  do liści konwalii.
W kuchni możemy go wykorzystywać jak liście szpinaku, pamiętając jednak, że jego smak jest dużo bardziej intensywny. Świetnie sprawdza się poszatkowany w długie pasy i duszony na maśle – serwowany z ryżem, makaronem lub jajecznicą. Dobrze komponuje się z orzechami i twardymi serami o ostrych zapachach i idealnie sprawdza się w twarożku i pastach kanapkowych. U mnie część zapasów wylądowała w zamrażarce zmiksowana z oliwą w formie pesto, chociaż biorąc pod uwagę silnie pikantny i wyrazisty smak, zużyje je prawdopodobnie jako dodatek aromatyczny do dań, a nie główny składnik.
Chciałam również ususzyć trochę liści, gdyż w takiej formie również sprawdzają się w kuchni, jednak tak przypadł mi do gustu smak i forma tego ziela, że przez kilka dni wszystko, co nie znalazło się w zamrażarce, regularnie lądowało na talerzu w kolejnych eksperymentalnych przygodach smakowych.

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *