Tę nazwę kojarzy chyba każda kobieta, a i wielu mężczyzn potrafiłoby słów kilka na temat owego specyfiku powiedzieć. Kwas hialuronowy to już nie tylko związek chemiczny znany specjalistom, chemikom, lekarzom czy farmaceutom, ale marketingowy hit i wabik na klienta. A czy faktycznie jest wart swojej dobrej sławy? Tak! Bo jeśli miałabym wskazać substancję, której najbliżej będzie do mitycznego eliksiru młodości, to z pewnością byłby to kwas hialuronowy.
Mimo nazwy, nie należy mylić go z kwasami np. owocowymi, które działają drażniąco i złuszczająco na skórę. Bo tak naprawdę jest to wielocukier występujący w organizmie człowieka pod postacią soli sodowej – hialuronianu sodu. Znajduje się w mazi stawowej, ciele szklistym oka, jest budulcem ścian naczyń krwionośnych i składnikiem tkanki łącznej, ale najwięcej, bo aż około połowa znajduje się w skórze. Jego fenomen polega na wiązaniu wody. Jedna cząsteczka kwasu potrafi związać 250 cząsteczek wody! Co za tym idzie, odpowiednia jego ilość zapewnia skórze odpowiednie napięcie i sprężystość. Niestety, z wiekiem synteza tego składnika systematycznie ulega zmniejszeniu, powodując degenerację tkanek, w których się znajduje, w tym również włókien kolagenowych.
Skóra staje się cieńsza i ulega wiotczeniu. Dlatego tak popularne stało się uzupełnianie jego niedoborów w postaci zastrzyków czy poprzez stosowanie jako dodatku do kremów, maseczek czy serum.
Jak pozyskiwany jest kwas hialuronowy? Niegdyś źródłem hialuronianu były tkanki zwierzęce – głównie grzebienie kogutów. Niestety, podobnie jak w przypadku wielu substancji, te odzwierzęce niosły za sobą większe ryzyko reakcji alergicznych, co potwierdzały badania. Ponieważ kwas występuje we wszystkich organizmach żywych i ma identyczną budowę chemiczną, tak u człowieka, jak i u bakterii, głównym jego źródłem są właśnie szczepy bakterii z rodzaju Streptococcus equi.
Właściwości kwasu hialuronowego powodują, że niezaprzeczalnie powinien się on pojawiać w produktach kosmetycznych. Oczywiście istotna dla działania jest jego ilość.
Jeśli pamiętacie artykuł o składzie chemicznym i rozszyfrowywaniu INCI na opakowaniach kremów, istotne jest, na którym miejscu ten kwas znajduje się w składzie kosmetyku. Na liście składników znajdziecie go pod nazwą „sodium hyaluronate”. Ale im bliżej końca listy, tym szansa na to, że jego ilość będzie miała znaczenie, maleje.
Jeśli chodzi o stężenie, to zazwyczaj kwasy hialuronowe stosuje się maksymalnie do 0,5, 0,3, a nawet 0,1%. Większe stężenie wcale nie powoduje lepszego działania. Kwas hialuronowy daje wymierne efekty już od 0,01%. Tymczasem na półkach sklepowych możecie spotkać produkty z informacją o stężeniu 10, 20 czy nawet 30-procentowym. Co to oznacza? W 99% przypadków jest to np. 10% żelu/roztworu o zawartości 1% kwasu hialuronowego, czyli 0,1% czystego kwasu hialuronowego. Tego typu roztwory są o stężeniu 1% albo nawet 1‰. Informacje, jakie spotykacie w materiałach reklamowych, o tym, że w produkcie jest 10% roztworu kwasu hialuronowego (co nie jest jednoznaczne z tym, że produkt jest 10-procentowym roztworem kwasu hialuronowego), to po prostu chwyt marketingowy. Zawsze nam się wydaje, że jak czegoś dobrego jest więcej, to znaczy, że lepiej prawda? Tak więc jeśli producent obiecuje Wam produkt z zawartością, np. 10% kwasu hialuronowego, to wiedzcie, że produkt ten zawiera 10 procent wspomnianego roztworu, czyli nie wiadomo dokładnie, ile jest w nim samego kwasu.
Oprócz dodatku do codziennych kosmetyków, bardzo skuteczną formą odmładzania jest mezoterapia igłowa. Pozwala ona na bezpośrednie wprowadzenie do skóry tej pożądanej substancji. Natomiast obleczony substancją sieciującą służy do wypełniania zmarszczek, bruzd, korygowania blizn czy powiększania ust, a nawet piersi. O tym również pisałam w jednym z wcześniejszych artykułów.
Sięgajcie więc po kosmetyki z dodatkiem hialuronianu sodu, aby jak najdłużej cieszyć się młodą, sprężystą skórą. A żebyście nie musiały za długo szukać, podpowiem Wam, że znajdziecie go w każdym z trzech kremów Resibo!