Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie moja babcia. Babcia Krysia niedawno miała imieniny i z tej okazji dostała ode mnie książkę. I już po pierwszym komentarzu na temat tej książki zrozumiałam, że nie były to dobrze wydane pieniądze. Ale od początku….
Babcia Krysia jest po siedemdziesiątce i trzyma się całkiem nieźle. Nie choruje, nie bierze leków garściami, jest aktywna – jeździ rowerem i uprawia działkę. Ot, uskarża się na drobne dolegliwości – stawy ją pobolewają, raz na jakiś czas się helicobacter przyplącze, zatoki trochę zawalone (to ponoć rodzinne), ostatnio nie może spać, czasem ma wzdęcia, czasem jej się w głowie zakręci – normalne przypadłości seniorów.
Naczytałam się sporo o wpływie diety na samopoczucie i gdy słyszę taką listę objawów, zapala mi się czerwona lampka.
Codzienny jadłospis babci to kanapeczka z pszennego chlebka z serkiem i plasterkiem sklepowego pomidora, na drugie śniadanie kawka, papieros i ciasteczko, na obiad zupa, na drugie kawałek mięsa z kluseczkami albo ziemniakami i ogórek kiszony z własnych zapasów, a na kolację bułeczka z dżemem i kubek herbaty.
Na pierwszy rzut oka widać, że w diecie jest za mało warzyw i owoców, za mało płynów (z wiekiem zanika poczucie pragnienia, więc seniorzy szczególną uwagę powinni zwrócić na odpowiednie nawodnienie), a za dużo przetworzonych produktów – szczególnie białej mąki. Organizm jest więc zaśluzowany, zakwaszony i przyjmuje za mało substancji odżywczych. Lekka zmiana diety i suplementacja znacząco poprawiłaby babcine samopoczucie.
Ale jak wytłumaczyć babci, że jej dolegliwości nie muszą być wpisane w życie seniorów, skoro babcia na wszystkie próby zmiany reaguje tekstem: “Gdyby człowiek się tak wszystkim przejmował, toby już dawno umarł” na zmianę z: “Oj, to po prostu starość, jak będziesz w moim wieku to zrozumiesz…”?
To jest najtrudniejsze do zaakceptowania, gdy zaczynamy żyć zdrowo. Wywalamy wszystkie szkodliwe substancje ze swojego życia – syntetyczne kremy, domową chemię, śmieciowe jedzenie, bo wierzymy, że jest to dla nas szkodliwe.
Czujemy, że to była dobra decyzja, że w ten sposób chronimy siebie i swoich bliskich przed efektami ubocznymi naszej cywilizacji. Dlatego przykro jest, gdy bliscy nie stają po naszej stronie.
Troszczymy się o ich samopoczucie, zdrowie i chcemy dla nich jak najlepiej, ale oni wolą pozostać przy swoich nawykach.
Próbowałam więc zainspirować babcię historią Antoniego Huczyńskiego. Ten 90-letni celebryta internetowy znany jest szerzej jako Dziarski Dziadek. Zaczęło się od filmiku na You Tubie, który nakręcił o nim wnuk. Pan Antoni codziennie się gimnastykuje, dba o sprawność umysłową, zdrowo się odżywia, hartuje ciało krioterapią. Wszystko to jest dostosowane do realiów życiowych i finansowych ludzi starszych. Dziarski Dziadek wziął się za siebie po siedemdziesiątce, więc stwierdziłam, że będzie to doskonały motywator dla babci Krysi.
Babcia obejrzała filmy na You Tubie, stwierdziła, że fajne i nie zmieniła absolutnie nic w swoim życiu. Drążyłam temat wytrwale, podrzucałam książki o zabójczym glutenie, proponowałam zakup trampoliny, przemycałam zdrowe produkty i suplementy. Udało mi się nawet wynegocjować, żeby zamiast antybiotyków na helicobacter babcia spróbowała olejku z oregano. Zastosowałam fortel i kupiłam po prostu fiolkę tego suplementu.
Babcia jest osobą oszczędną, więc argument, że kosztowało to sporo i nie może się zmarnować, na nią podziałał. Całą zimę babcia obeszła się nawet bez kataru. Mimo tego, kiedy oregano się skończyło, na wszelki wypadek wzięła antybiotyk na zgagę.
Wytoczyłam więc ostatnie działa i na imieniny kupiłam jej książkę wspomnianego Dziarskiego Dziadka.
Babcia przejrzała książkę – są w niej gotowe przepisy, jadłospisy i ćwiczenia, wszystko z komentarzem ekspertów, napisane przez seniora dla seniorów. I kiedy pokazałam jej tabelkę – jak w prosty sposób zastąpić produkty niezdrowe zdrowymi usłyszałam: “Bez przesady, przecież nie odżywiam się tak źle”. Gdy uświadomiłam jej, że babciny jadłospis w większości znajduje się w tabelce po ciemnej stronie mocy, babcia dodała: “Oj, gdyby człowiek się tak wszystkim przejmował, toby z głodu umarł”. Wtedy właśnie zrozumiałam, że zakup książki nie był dobrą inwestycją.
Jaki z tego morał? Że czasami tak mocno tkwimy we własnych przyzwyczajeniach, że nie przekonują nas żadne argumenty. Ignorujemy sygnały wysyłane nam przez nasze ciało – obniżoną odporność, chroniczne zmęczenie, kłopoty z cerą, wiecznie zatkane zatoki, łamiące się paznokcie…
[highlighted_text]Macie prawo do dobrego samopoczucia, macie prawo czuć się zdrowi. Wybór zależy tylko od Was. Wystarczy wziąć odpowiedzialność za swoje życie.[/highlighted_text]