Poradnik leniucha – jak być fit i się przy tym nie napocić

Podstawą naszego zdrowia i samopoczucia są trzy elementy – to, co jemy, nastawienie psychiczne oraz ruch. Dziś będzie o tym ostatnim.

Zawsze byłam leniuchem w kwestii aktywności fizycznej. Pierwszą jedynkę w życiu dostałam z wuefu. Nic nie jest w stanie skutecznie zmotywować mnie na dłużej do wyciskania z siebie siódmych potów – ani wizja szczupłej sylwetki, ani lepsze samopoczucie.

 Schemat zawsze jest taki sam – kupuję nowy dresik i z wielkim entuzjazmem ćwiczę tydzień lub dwa, potem robię mały wyjątek od reguły, raz sobie odpuszczam i nie wiedzieć, kiedy nagle wyjątek staje się regułą.

Schemat zawsze jest taki sam – kupuję nowy dresik i z wielkim entuzjazmem ćwiczę tydzień lub dwa, potem robię mały wyjątek od reguły, raz sobie odpuszczam i nie wiedzieć, kiedy nagle wyjątek staje się regułą. Nawet teraz karnet na siłownię wykorzystuję głównie po to, aby używać sauny.

Ale jest jeden prosty myczek, który pozwala nawet takiej ofermie jak ja dostarczyć sobie dziennej porcji ruchu. Trampolina. Nie trzeba wcale mieć do tego domu z ogrodem, na rynku dostępne są wersje fitness, których średnica nie przekracza metra. Można z niej korzystać w domu, postawić na balkonie lub wynieść na taras. Nadaje się nawet do stosunkowo niskich mieszkań.

Skakanie na trampolinie daje dużo dzikiej radości. Już 10 minut dziennie wystarczy, by nasze ciało poczuło się lepiej. Warto na chwilę oderwać się od pracy przy komputerze, żeby wykonać kilka podskoków albo zastąpić nimi poranną gimnastykę.

Trampolina jest doskonałym rozwiązaniem dla wszystkich, którzy mają problemy ze stawami, bowiem nie obciąża ich, tak jak bieganie, a daje podobne efekty. Wzmacnia wszystkie mięśnie, redukuje wady postawy, dotlenia organizm.

 Dodatkowo ruch korzystnie wpływa na proces trawienia, więc płaski brzuch będzie miłym efektem ubocznym.

Każdego leniucha liczącego kalorie ucieszy fakt, że na trampolinie spala się ich dwa razy więcej niż podczas wykonywania tych samych aktywności „na ziemi“. Czyli godzinę biegania czy treningu na skakance możemy zastąpić półgodzinną serią podskoków.

Zazwyczaj sceptycznie podchodziłam do wszelkich urządzeń ułatwiających aktywność fizyczną – piłek, skakanek, atlasów. Trampolina jest miłym wyjątkiem, pozwala bowiem bez krwi, potu i łez czerpać radość ze sportu. Zbliżająca się wiosna i chęć pozbycia się zimowych zapasów tłuszczu jest świetną okazją, by sprezentować sobie to urządzenie.

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *