Patrząc na ceny produktów z zielonym listkiem, możesz dojść do wniosku, że ekorolnicy śpią na pieniądzach i używają ich jako podpałki do kominka w swoich ociekających złotem i marmurem posiadłościach.
Rolnicy, których znam osobiście, są ciężko pracującymi, skromnymi ludźmi, którzy na co dzień zmagają się z biurokracją i mają trudności ze zbytem swoich towarów.
Pomyślisz, że oznacza to, że ich warzywa i owoce najwidoczniej nie są najlepszej jakości i nie bronią się na wolnym rynku. Niekoniecznie. Rolnik ma się znać na uprawie ziemi i ci ekologiczni wkładają w to całe serce, mnóstwo sił i czasu. Kiedy jednak do tego mają być handlowcami, dystrybutorami, marketingowcami, księgowymi i ekspertami prawa, pojawiają się problemy.
I wtedy z pomocą przychodzi rolnictwo wspierane przez społeczność.
Celem ekonomicznym takich inicjatyw jest obniżenie ceny produktów poprzez pominięcie wszystkich pośredników.
Stronami są rolnik i społeczność, grupa ludzi zainteresowana żywnością ekologiczną. Na początku sezonu społeczność zamawia u rolnika konkretne produkty i konkretne ich ilości, które ów zobowiązuje się wysiać. Zainteresowani dokonują przedpłaty. W sezonie co tydzień otrzymują porcję zamówionego towaru.
Modeli współpracy jest tyle co RWS-ów. Zazwyczaj funkcjonują one w dużych miastach. W niektórych członkowie dokonują całkowitej przedpłaty, w innych – części. W jednych każdy podmiot zamawia według potrzeb, w innych odbiorcy otrzymują co tydzień takie same paczki, zależne od zbiorów w danym tygodniu. RWS-y chętnie wymieniają się doświadczeniami, choć nie zawsze rozwiązanie, które sprawdziło się w przypadku jednej grupy, będzie równie dobrze hulać w pozostałych.
Korzyści dla producenta.
RWS zapewnia rolnikom rynek zbytu, zastrzyk gotówki i odciąża ich od spraw marketingowych. Rolnik przyjeżdża raz w tygodniu z całym towarem i zazwyczaj nie traci czasu na porcjowanie go. W przypadku nieurodzaju część ryzyka przechodzi na odbiorców – obie strony tracą, jednak w przypadku nadmiaru plonów nadwyżka rozdysponowywana jest między konsumentów. Rolnik oszczędza czas i może bardziej zaangażować się w produkcję.
Korzyści dla konsumentów.
Przede wszystkim dostęp do żywności wysokiej jakości w przystępnej cenie.
Między rolnikiem a konsumentem tworzy się więź oparta na wzajemnym zaufaniu.
Odbiorcy stają się też bardziej świadomi realiów uprawy. Wiedząc, które rośliny są sezonowe oraz jak wyglądają bez chemicznego wsparcia, inaczej spoglądamy na sklepowe półki. Zyskujemy też wygodę – wspólnoty liczą zazwyczaj około 15-30 gospodarstw domowych, więc dyżur przy odbiorze warzyw czy ich porcjowaniu wypada mniej więcej raz na sezon.
Od czego zacząć?
Od wujka Google. Sprawdź, czy w Twoim mieście istnieje już jakiś RWS lub kooperatywa spożywcza. Jeśli nie – zacznij działać. Wszelkie ruchy w duchu kooperacji mają to do siebie, że napędzają się same. Wystarczy tylko trochę impetu na rozruch. Załóż grupę na Facebooku, popytaj wśród znajomych – zbierz odbiorców. Z drugiej strony poszukaj ekologicznych rolników w Twojej okolicy i zaproponuj im współpracę. Następnie wspólnie wypracujcie zasady współpracy i ciesz się świeżymi, czystymi produktami spożywczymi.