Kciuk służy do chwytania, palec wskazujący do wyrażania kierunku, palec środkowy do wyrażania emocji, palec serdeczny do noszenia obrączki, a ten piąty…?
Otóż natura wyposażyła nas w ten mały palec… do grzebania w uchu. I chociaż tekst jest w żartobliwym tonie, to zastosowanie własnych palców do higieny uszu jest tematem potraktowanym przeze mnie zupełnie serio. Jest to jeden z tych artykułów, który nie mówi o odżywianiu, ale jego tematyka związana jest z zagadnieniami, z którymi spotkam się w pracy – z dziećmi.
Słyszałam kilka historii, bezpośrednio od rodziców lub podawanych jako przykłady na kursach i szkoleniach, o kilkuletnich dzieciach, u których rozpoznano niedosłuch. W dalszym procesie diagnostycznym okazywało się, że przyczyną tych niedomagań był zatkany woskowiną kanał słuchowy.
Jak do tego doszło? Czy rodzice tych dzieci nie dbali o higienę swoich pociech?
Paradoksalnie właśnie nadmierna higiena mogła być przyczyną dolegliwości, a konkretnie – stosowanie bagietek do czyszczenia uszu.
Jest to bowiem inwazyjna metoda, która może doprowadzić do uszkodzeń ucha i przesuwania woskowiny w głąb kanału słuchowego, a w konsekwencji – powstania czopu.
Zatkane woskowiną ucho to nie tylko problemy ze słuchem. Może powodować też kłopoty z zatokami, drożnością nosa czy kanalików łzowych, a nawet częste infekcje gardła.
Alternatywą mogą być specjalne roztwory do płukania uszu dostępne w aptece bez recepty. Jeśli jesteśmy miłośnikami DIY, możemy w domowym zaciszu zakrapiać uszy olejkiem migdałowym, wodą utlenioną lub roztworem sody oczyszczonej.
Takie mieszanki aplikujemy dozownikiem, pipetą lub strzykawką (bez igły) przechylając ucho lub kładąc się na boku. Płyn zostawiamy w uchu na kilka minut, po czym pionizujemy się i pozwalamy mu swobodnie wypłynąć.
Możemy też po kąpieli, kiedy wewnątrz małżowiny mamy jeszcze odrobinę wody, wykorzystać swój mały palec i przepłukać wnętrze ucha wytwarzając podciśnienie. A bagietki kosmetyczne pozostawmy sobie do usuwania kleksów tuszu do rzęs z kącika oka.