Jak oswoić nietoperza?

Wkręcają się we włosy. Są nieodłącznym zwierzęciem strasznych filmów. Dziwnie piszczą. Przypominają latające myszy. A jak latają po Rynku spłoszone przez fajerwerki, to człowiek czuje się jak w filmie grozy… Prawda? Tak reagujecie na nietoperze? No to poczytajcie!

Komarów w tym roku, w porównaniu z poprzednimi, jest niewiele. Lato gorące i bardzo suche, a więc ich wylęgarnie, czyli różnego rodzaju mokradła, nieczynne. Za to, dranie, są strasznie zawzięte. Jakby chciały się napić naszej krwi za swoich nienarodzonych towarzyszy. U mnie w sypialni pomieszkuje ostatnio taki jeden, a właściwie taka jedna, której nie mogę zlokalizować i na którą nie działa elektroniczny odstraszacz (bo zapomniałam, gdzie po remoncie schowałam wkłady do niego ;)). No i wysysa ze mnie nocami małe co nieco, korzystając z dobroci płynącej w różnych częściach ciała. A że jestem alergiczką, to nie jest miło – mówię Wam 🙂

Chodziłam tak wczoraj i bezwiednie drapałam się co chwila w pokąsane ramię, gdy nagle wieczorem uświadomiłam sobie, że gdyby w pobliżu działał jeden z moich przyjaciół nietoperzy, nie miałabym żadnej komarzej wizyty.

Bo nietoperze to najlepsi wyjadacze komarów na świecie. Jeden taki skrzydlaty ssak w ciągu jednej nocy potrafi zjeść aż 2000 komarów!

No, ale… – powiecie – przecież one takie straszne. Też tak myślałam, ale na własnej skórze przekonałam się, że mało jest zwierząt tak bezbronnych, gdy już wpadną do ludzkiej siedziby, jak właśnie nietoperze. Oto historia moich bliskich spotkań trzeciego stopnia z netoperkiem 😉

mosquito-719613_1280

Spotkanie pierwsze

Raczej zdalne, bo była to po prostu opowieść moich przyjaciółek, którą kiedyś usłyszałam. Opowieść o tym, jak pewnej upalnej nocy przez szeroko otwarte okna starej kamienicy wleciało do ich pokoju małe stadko nietoperzy. Zwierzaki gawędziły sobie cichutko, ale szmery i dziwne piski obudziły jedną z dziewczyn. Odruchowo zapaliła światło i się zaczęło… Nietoperze latały po całym pokoju bez ładu i składu, kompletnie ogłupiałe, nie mogąc znaleźć drogi ucieczki. Zaalarmowany krzykami, do pokoju wbiegł ich ojciec i zobaczywszy, co się dzieje, poleciał po miotłę, którą zamierzał wypędzić nietoperze.

Walka ponoć trwała do białego rana i nie obyło się bez ofiar. I to nie w ludziach. We włosy żadnej z moich przyjaciółek nie wkręcił się ani jeden nietoperz…

Spotkanie drugie

Krótko po mojej przeprowadzce do rynku. Siedzę na sofie, jest ciemna letnia noc, balkon otwarty na oścież, ja oglądam „Władcę Pierścieni” (!) i nagle… do pokoju wpada jakiś jeden gacek, latając tam i z powrotem. Ja w pisk. Łapię za poduszkę i przykrywam nią głowę. No bo się wkręci przecież. A mój mąż, znający powyższą opowieść, po miotłę i dawaj walczyć. Ogłuszył gacka lekko i wyniósł na balkon. Nie wiem, czy przeżył, ale rano go nie było. Może kumple z dzielni przybyli z odsieczą 😉

Spotkanie trzecie i czwarte (już wiem, że w ciepłe letnie wieczory nie otwiera się balkonu w centrum miasta na oścież)

Mój śp. kot Micek od rana stoi przed drzwiami balkonowymi i szczeka prawie jak doberman (no, prawie robi tu wielką różnicę, ale jednak szczeka), miauczy, wpatruje się gdzieś w górę, bardzo zdenerwowany. Zwykle tak reaguje na gołębie wchodzące na jego balkonowe terytorium. Ale nie widzę żadnego gołębia (swoją drogą Micek kiedyś wleciał mi do domu na gołębiu)… Wychodzę więc na balkon i patrzę, co tak zdenerwowało mojego kota, a tu na górze, w samym rogu wisi przyssana do ściany mała czarna kuleczka…

Nietoperz. Cóż… Micek tego dnia nie wyszedł na balkon, a gacek następnego wieczoru grzecznie odleciał.

bat-218368_1280

Spotkanie piąte (i ostatnie)

Wyjątkowo upalna letnia noc. Na Rynku trwa wielka miejska impreza, dziecko na obozie, więc i ja imprezuję. Do domu wracam coś koło północy, zamykam otwarty szeroko balkon, biorę szybki prysznic i ledwo się kładę, zasypiam. Koło drugiej budzi mnie dziwny dźwięk. Zapalam lampkę i widzę moje dwa koty siedzące na środku dywanu i uporczywie wpatrujące się w COŚ. To coś najpierw wydaje mi się dużą czarną ćmą. Ale wydaje dziwne, skrzeczące dźwięki, których nie wyda ci żadna ćma. No więc zakładam okulary, wstaję, podchodzę i… zgadnijcie! Ćma oczywiście okazuje się nietoperzem, w dodatku z rozwiniętym i najwyraźniej uszkodzonym przez moje koty skrzydłem. Tak mi się robi żal biedaka, że bezwiednie pokonuję swój strach i odzyskuję pełną przytomność umysłu. Idę do kuchni po przezroczysty pojemnik z pokrywką. Nakrywam zwierzaka, podsuwam pokrywkę i wynoszę na balkon. Następnego dnia nietoperza nie ma. Odleciał. Albo… kumple z dzielni itd. 😉

Tak czy owak – pomijając fakt, że nietoperze to zwierzęta podlegające całkowitej ochronie – warto się do nich przekonać. Są niezwykle pożyteczne, sprytne i całkiem niegłupie. Do tego stopnia, że coraz popularniejszym ekotrendem jest montowanie dla nich specjalnych budek, które są miejscem rozrodu i schronienia. Budki są już powszechnie dostępne i coraz chętniej kupowane. Zastanawiacie się, po co? A macie w ogrodzie komary?… 😀

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *