Jak pozbyć się wymówki „zdrowe posiłki są zbyt czasochłonne”

Od września zaczęłam nową pracę, która wymagała ode mnie sporego przeorganizowania swojego życia. Do tej pory uprawiałam tak zwany freelance, czyli wstawałam, o której chciałam i pracowałam, kiedy miałam ochotę. I bardzo rzadko było to osiem godzin dziennie.

Jednak pojawiły się nowe wyzwania, nowe obowiązki, a w moje życie wdarło się pół etatu. W związku z tym w tygodniowym rozkładzie zajęć pojawiła się pewna regularność. Być może wyda się Wam to zabawną błahostką – większość ludzi codziennie rano wstaje o określonej godzinie do pracy i codziennie o tej same z niej powraca. Dla mnie była to jednak prawdziwa rewolucja nawyków i jak na rewolucję przystało, nie obeszło się bez strat.

Przez pierwsze tygodnie z niczym się nie wyrabiałam, wieczorami byłam padnięta, a rano nie mogłam się podnieść. Przyznaję, nie jestem dobrze zorganizowanym człowiekiem. Rano po otwarciu oczu półprzytomnie pakowałam się i bez śniadania, za to z aparycją zombie wsiadałam do autobusu, gdzie spędzałam kolejną godzinę budząc się do życia. W pracy na pobudkę kawa, jakaś chapnięta po drodze słodka bułka, przez cały dzień może jedna herbata, obiad z cateringu… Nie minęło dużo czasu, gdy mój organizm powiedział „pas”. Do chronicznego zmęczenia doszły bóle stawów, mięśni i problemy z koncentracją. Postanowiłam wziąć się za siebie bardzo szybko, bo mój stan psychiczny i fizyczny utrudniał mi wykonywanie moich obowiązków w pracy.

kale-792988_1280

Ustawiłam sobie przypomnienie w telefonie, żeby dwa razy dziennie brać suplementy diety – witaminy (D i grupa B), kwasy omega i coś na szybką detoksykację (spirulina). Już po kilku dniach widać było efekty. Budzę się z łatwością, ale zaoszczędzonego rano czasu i tak szkoda mi na czasochłonne przygotowywanie śniadań.

Mam jednak prosty patent na to, jak zapewnić sobie dostęp do zdrowych posiłków bez marnowania godzin w kuchni.

Raz, dwa razy w tygodniu idę do najbliższego marketu lub na targowisko i kupuję wszystkie dostępne zielone liście – szpinak, sałata, kapusta pekińska, jarmuż, roszponka, rukola, sałata lodowa, masłowa itp. Mieszam je wszystkie w olbrzymim garnku i zakrapiam oliwą. To powoduje, że rośliny nie więdną i pozostawione w lodówce na 3-4 dni nie tracą swojej wilgoci. To jest moja baza, którą zużywam codziennie doprawiając wedle uznania.

green-422995_1280

Jeśli chcę stworzyć pożywny posiłek do pracy, dodaję do niej ryż, soczewicę lub komosę, dużą ilość ziaren, starte surowe warzywa (cukinia, marchew, burak). Jeśli nie mam na to czasu, po prostu przekładam odrobinę na talerz lub do pojemnika. Czasem kupuję po drodze słonecznik czy sezam i doprawiam sałatkę już w pracy. A jeśli już w ogóle nie wiem, co zrobić z wolnym czasem, zielony mix traktuję jako dodatek do bananowego szejka. Pół godziny pracy, cztery dni zapasów i nieskończone możliwości, żeby zawsze pod ręką mieć zapas zdrowego jedzenia. Bez żadnych wymówek 🙂

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *